Anioł leciał nad lasem, ale nadeszła burza. Wolał nie ryzykować utraty zdrowia, wiec zleciał w las. Wiedział że siedzenie pod drzewami to też nie jest dobry pomysł. Szukał więc miejsca gdzie mógł spokojnie przeczekać burzę i ulewę. Wyszedł na polanę i tam usiadł z boku. Skrzydła jak i płaszcz nasiąkał wodą padającą z nieba.
Uriel rozglądał się na około mrużąc oczy. Przez chwile wydawało mu się że coś widział, ale kiedy zerknął tam znów. Nic nie było. Rozpamiętywał to co działo się w karczmie. Myślał nad chaosem z którym rozmawiał.
Wszystko wydawało mu się takie dziwne, takie nierealne.
Skrzydła rozłożył i zrobił sobie z nich daszek by nie padało na niego.