Gdy zauważył znajomy pomnik wylądował obok niego z gracją i schował swe skrzydła. W pamięci miał swego ostatniego pana. Nie był kimś kogo szukał. Nie był tym komu zechciał by służyć. Posiadał każde z cnót... miał jeszcze swą nieprzerwaną czystość. Urhtiah teraz przyglądał się pomnikowi i cicho westchnął odwracając swój wzrok.
-tak wiele się zmieniło... lecz tablice nadal żywe.
Odparł swobodnym tonem i ruszył w stronę pierwszego rzędu. Delikatnie wodził opuszkami palców po pomnikach. Spacerował z błogim uśmiechem. Marzył iż ktoś... coś wyzwoli go i nada nieco przypraw w tak mdły żywot.